Jak pod żadnym pozorem nie robić takiego badziewia!!!
A prototyp synku? - byłem w prototypowniu w CEFANie w Cieszynie - byłem w prototypowni CELMA w Cieszynie - byłem w prototypowni układów przeniesienia napędu produkujących min dla BMW - byłem w prototypowni za kłużą
Tylko w jednej prototypowni, widziałem gmatwaninę - gmatwaninę prętów wiklinowych, przy wykonywaniu koszy wiklinowych - PROTOTYPÓW
Oj chłopie, ale ty niereformowalny jesteś... Zauważ, że ja to sam zrobiłem, gdy ty jedynie podziwiasz cudze dzieła. Gdybyś był takim starym krótkofalarskim wygą na jakiego pozujesz to taka "pajęczyna" nie byłaby tobie czymś obcym. Wiedziałbyś, że w podobny sposób (stosując montaż przestrzenny) wykonane były w przeszłości urządzenia fabryczne. Oczywiście, że w produkcji seryjnej było to bardziej uporządkowane, ale co z tego? Urządzenie działa i na co dzień z niego korzystam a ty nadal jesteś tragikomiczną postacią krótkofalowca-teoretyka.
Wiesz, podstawą podjęcia wszelkiej terapii jest przyznanie się do istnienia problemu, a on już na tym etapie się wykłada. Jest jak śmierdzący brudas który zamiast określić istotę problemu: dla czego śmierdzę, co jest w tym złego i jak mógłbym temu zaradzić, woli przekonywać cale życie swoje otoczenie, że ten odór to perfuma. Niereformowalny typ. Jeżeli do czterdziechy tego nie ogarnął, to już nie ogarnie...
Sam też w młodości nazbierałem multum różnych radiowych gratów, a później przy kilku przeprowadzkach pozbyłem się tego prawie w całości. Obecnie stać mnie na to by nabyć zadowalającej klasy urządzenie kontrolne, pomiarowe lub nadawczo-odbiorcze, więc tej decyzji nie żałuję. Chodziło mi oczywiście o to, że nie czujesz "ducha" amatorskiej konstrukcji i jej naczelnego celu - praktycznej sprawdzalności teoretycznych założeń, jej praktycznego użycia. Nie potrzebujesz mi niczego udowadniać, ja niczego od ciebie nie oczekuję...
W nieudolny sposób usiłujesz naśladować mój styl wypowiedzi Po co to robisz, przecież wielokrotnie już ci wykazałem, że twoje twoje nauki rodem z WSW czy UB nie wytrzymują próby czasu w starciu z nowym pokoleniem
Jeśli napiszę że ciągle coś sam robię - układy home made, zaraz mi siadają na pięty, że mnie nie stać na gotowce, że pierdoły pociskam.
Wiesz, ja nie chcę cię dołować, czy coś w tym rodzaju, choć swoimi tekstami sam się o to niejednokrotnie prosisz. Jednak nie jesteś wiarygodny w tym co piszesz. Ja rozumiem, że w wieku siedemdziesięciu lat trudno jest się jakoś wykazać w konstrukcjach radioamatorskich bo będąc trzydzieści lat młodszym musiałem nabyć lampę z lupą żeby tą głupią skrzyneczkę polutować i nie o to tu chodzi, ale o twoje podejście do innych amatorów radia. Gdybyś wartościowo spędził czas przeszły to w czasie obecnym dzieliłbyś się życzliwie posiadanym doświadczeniem, a ty ciągle próbujesz budować swój mit nie dając na jego poparcie żadnych argumentów. Zachowujesz się dokładnie w taki sam sposób jak inny zdemaskowany kapuś - Wałęsa. Wybacz, ale to jest ten sam styl i na mnie to nie robi wrażenia, a najwidoczniej na innych uczestnikach forum również. Nie czerpię radości z twojego upadku, jedynie z przykrością stwierdzam pewne fakty...
P.S.
RadioamatorKrotkofalowiec pisze:
Jeśli napiszę, że koledzy którzy mnie znają... Przecież poumierali, QSLki znikły itp pierdy.
Tu nie o to chodzi... Ty ich nie zdobywasz w czasie obecnym. Twój "sposób bycia" nie przysparza ci popleczników. O ile twoi wrogowie potrafią (pomimo całego spektrum różnic) znaleźć wspólny język kontaktu i czasem z wzajemnym szacunkiem i humorem wymienić kilka zdań ,to ty musisz multiplikować nicki by mieć tu "kolegów". Więc w jaki sposób mogłeś pozyskać ich w przeszłości? Nie chciałeś być jednym z "nich", czyli nas - zwyczajnych ludzi. Wybrałeś inną drogę i ona poprowadziła cię na manowce...
Jeśli chodzi o samo radioamatorstwo - mam się czym chwalić - dzisiaj też! Jeśli chodzi o krótkofalarstwo - mam się czym chwalić.
No właśnie - tylko "chwalić" to pragnienie własnej chwały tak zniechęca mnie do ciebie. To nie koresponduje z "duchem krótkofalarskim" i utwierdza mnie w przekonaniu, że nie jesteś jednym z nas.
RadioamatorKrotkofalowiec pisze:
Czy mój sposób bycia jest naganny może? Natomiast twój sposób bycia i innych - jak ich nazwać? - z tego forum - to wasz sposób bycia jest poprawny, słuszny zasługujący nawet na ordery może?
Cóż, ja też się tu maksymalnie wydurniam i traktuję to miejsce jako sposób na weekendowe chwile nudy więc niezręcznie czuję się występując z takim oskarżeniem. Jednak tylko ty tutaj permanentnie szkalujesz innych forumowiczów oraz epatujesz ohydną treścią i formą wypowiedzi nie dając nic pozytywnego w zamian. Gdyby tak było, że ta "palma" odbija ci co jakiś czas, ale też czasem się ogarniesz i puścisz jakiś wartościowy post, to każdy tu by ci wybaczył te chwile szaleństwa, jednak u ciebie to trwa permanentnie. Cały czas przedstawiasz się w ohydnej formie swoją nienawiścią do środowiska krótkofalowców jednocześnie żądając byśmy uznali ciebie za jedynego godnego przedstawiciela tego hobby. To naprawdę jest żałosne...
RadioamatorKrotkofalowiec pisze:
Załóżmy że zostało mi udowodnione iż współpracowałem z firmą SB Kiedy to było? Co ja komu zrobiłem?
Już kiedyś ci o tym pisałem. Nikt nigdy by ci tu nie wytknął tego wstydliwego zakątka przeszłości gdybyś sam ciągle nie próbował pozować na jedynego rycerza cnoty w zakonie nieprawości. Gdybyś nie twierdził cały czas, że wszyscy inni użytkownicy tego forum są tumanami, nieudacznikami, matołami nie mającymi pojęcia o radiu to nie zaczęto by weryfikować twoich kompetencji. We mnie znalazłeś wroga po tym jak na mój naiwny post o fc-40, gdy po dwudziestu latach przerwy zapragnąłem powrócić do tego hobby, wywaliłeś jakiś żałosny tekst w stylu "kim ty w ogóle jesteś, żaden z ciebie krótkofalowiec, zamilcz i mnie podziwiaj". Twoje oskarżycielskie domniemania trafiły w próżnię, a ja sam zainteresowałem się kim właściwie jest ten, który mnie tak bezczelnie i w ohydnej oskarża powołując się na wartości, które nie są mi obce i zupełnie odmiennie je postrzegam.
RadioamatorKrotkofalowiec pisze:
Jeszcze o poplecznikach. Ja nie potrzebuję żadnych popleczników, nikogo kto by mi kadził. Kierowałem ludźmi swego czasu i wiem jak potrafią podwładni kadzić. Mnie to nie było i nie jest potrzebne, to kadzenie mi. Kolegów, przyjaciół miałem i mam. I to takich co mogłem i mogę nadal na nich polegać jak na samym sobie.
A ja nie mam. Pogoniłem pasożytów lata temu i mam spokój od "kolegów".
RadioamatorKrotkofalowiec pisze:
Forumowych bydlaków, którzy mnie zaczęli nękać bez dania racji.
Nie wiem jaką krzywdę ci tu zrobili, ale gdzie teraz oni są? Wskaż mi ich to będziemy razem walczyć o prawdę.
RadioamatorKrotkofalowiec pisze:
Przyjdzie czas, że ci co obecnie są kapusiami i dostali za to ordery, przyjdzie taki czas, że ich będą gnoić dzisiejsi "pampersy" Którzy staną się kiedyś "tropicielami poprawności patriotycznej"
Forumowych bydlaków, którzy mnie zaczęli nękać bez dania racji.
Nie wiem jaką krzywdę ci tu zrobili, ale gdzie teraz oni są? Wskaż mi ich to będziemy razem walczyć o prawdę.
RadioamatorKrotkofalowiec pisze:
Przyjdzie czas, że ci co obecnie są kapusiami i dostali za to ordery, przyjdzie taki czas, że ich będą gnoić dzisiejsi "pampersy" Którzy staną się kiedyś "tropicielami poprawności patriotycznej"
Myślę, że nie jesteś szczery...
Niech to - będzie odpowiedzią!
Jakbym zaufał i był szczery - byłbym dzisiaj martwy![/quote]
Jakbym zaufał i był szczery - byłbym dzisiaj martwy!
Przesadzasz. Jakaś prawda w tym jest i ja też nie bez przyczyny pogoniłem przed laty najróżniejszych "kolegów" ale oni nie mogli mi zrobić krzywdy. Po prostu znudziło mi się to ciągłe bycie ich żywicielem, gdy w zamian oczekiwałem tylko szacunku dla mojego stylu życia, dzięki któremu miałem dość dla siebie i dla nich - by się z nimi dzielić. W zamian otrzymywałem jednak nieudolnie ukrywaną pogardę ("ale on głupi jest, że mi to daje") i zawiść ("jak mu to odebrać?!"). Zamiast naśladować, to nieudolnie drwili z "głupiego', więc im siebie odebrałem Jak widzisz jestem szczery i nie jestem martwy. Sam ci daję amunicję którą za chwilę we mnie będziesz uderzał i nie zrobisz mi krzywdy. Dobro, szczerość, prawda - to się opłaca tu i teraz. Trzeba tylko się odważyć, by się o tym przekonać...
Pomogę ci. Wiem, że trudno coś odpowiedzieć na taki tekst więc celowo go zaśmiecę. Ty wkleiłeś filmik z YT, więc mi też wolno - rozluźnijmy temat Właśnie przypominam sobie piosenki Chrisa de Burgh. Jest w nich coś fajnego, taki olbrzymi ładunek emocji którą wykonawca nie epatuje nas na scenie, czy w teledysku - on w nas wybucha... Np. posluchaj tego:
Podziwiam ludzi mających taki talent i dzielących się nim bezinteresownie ze światem. Pewnie, że wiąże się z tym sława i szmal, ale to nie jest ich celem, oni tego nie pragną i właściwie nie korzystają z tego. Takim nigdy nie odwali pod kiepełą, po prostu w swoim czasie odejdą w to, co konieczne zostawiając potomnym swoje dzieła. Jakby mieli przekonanie, że oni nie są ich twórcami, a jedynie przekazicielami dzieła Absolutu... No nie wiem jak to powiedzieć, być może coś bredzę
P.S.
Lecz to nic wobec wobec talentu mojego ulubionego "świra". On potrafił zagrać na koncercie lepiej niż w wykonaniu studyjnym i nie przeszkadza nam ta wyczuwalna lekka "nerwówka" przy mikrofonie bo wiemy, że to śpiewanie jest dla niego jedynie przykrą koniecznością by zaprezentować nam fenomenalną melodię:
Piękny jest ten jego uśmiech gdy daje zespołowi znać "dobrze nam idzie chłopaki, byle tak dalej!" No, a ten perkusista to w ogóle "rozpiernicza system". Trzeba mieć olbrzymi talent nie tylko by to skomponować, ale też żeby skompletować taki zespół i tak skutecznie go poprowadzić...
P.S.
Napisałeś:
RadioamatorKrotkofalowiec pisze:
Kierowałem ludźmi swego czasu i wiem jak potrafią podwładni kadzić.
Też miałem taki kilkuletni epizod w życiu, gdy powierzano mi władztwo nad pracownikami najniższego szczebla. Ja nimi nie "kierowałem", ale poznawałem ich (ich wady, talenty - wszelkie złe i dobre strony) i próbowałem wykorzystać dla dobra firmy w której pracowałem. Nie rekrutowałem ich i byłem zdany na to, co otrzymam. Tych lepiej rokujących w ogóle mnie nie przeznaczano, oni byli dla "wierchuszki". Moim niepisanym obowiązkiem było tą "zbieraninę" skłonić do wydajnej pracy. Gdy już w tym mozole udało mi się wyłowić nieoszlifowany diament, a nawet tylko odkryć w pozornym "tumanie" jakieś przydatne dla firmy talenty i zmotywować by ich użył, to zabierano mi go z dziką radością oznajmiając: "on już z tobą nie będzie pracował", a ja dostawałem kolejnego pozornego nieudacznika w którym moi "przełożeni" niczego dobrego nie widzieli. W końcu odszedłem w jednym dniu z tego bagna... Do czego zmierzam? Ja też mógłbym dużo złego powiedzieć o ludziach i świecie. Poznanie tego "łez padołu" pozbawiło mnie wszelkich złudzeń, ale nie znienawidziłem świata bo nie znienawidziłem samego siebie. Nie podoba mi się ta rzeczywistość. Potrafię się w niej skutecznie odnaleźć lecz już mi się nie chce - rzygam tym światem. Ale to są moje problemy, podobnie jak twoje zniechęcenie do rzeczywistości jest problemem twoim. Otoczeniu nadal staram się oferować to co dobre: pozytywne myśli, słowa itd, itp. Cała reszta, ten ciężki bagaż, do mnie należy. Ty natomiast chciałbyś obarczyć nas ciężarem z którym sam powinieneś się zmagać. Niby taki stary, niby taki doświadczony a rączki masz nie ubabrane pracą, bo za ciebie ją wykonywali w przeszłości inni, zastraszeni tym, że możesz na nich zakablować... Ślizgałeś się po powierzchni życia, a gdy życie powiedziało "sprawdzam" to same blotki rzucasz na stół. Może się mylę, nie wiem...
P.S.2 W chwilach słabości usiłujesz stworzyć w nas poczucie winy, jak byś był jedynym cierpiącym człowiekiem na świecie, a my kopiemy leżącego. Tak nie jest Staszku. Wszyscy cierpimy, ale to ty nie chcesz brać "na klatę" własnego cierpienia i na tym polega twój naczelny problem.
Co cię skłoniło do tego, aby mnie o trzeciej nad ranem obudzić?
Własne sumienie cię zbudziło, nie ja. Ja nie spałem.
Do reszty się odniosę jeżeli przeczytam ze zrozumieniem, a ciebie cholernie trudno zrozumieć... Nie pomagasz formą cytując chaotycznie interlokutora. Lubisz zaśmiecać tekst by ukryć nikłość własnego przekazu.
No i ja też kimnąłem, zaraz po poprzedniej odpowiedzi Właśnie przeczytałem co szrajbnąłeś i tak myślę, że może masz rację, może przeginam pałę, lecz te przegięcia stanowią przecież urok naszego tutejszego kontaktu Zresztą ty przeginasz dużo bardziej bo nie dajesz nic poza "psychodelą", a ja swoje psychodeliczne treści jednak naszpikuję często treściami mogącymi się przydać przypadkowym odbiorcom. Tak mi się przynajmniej wydaje...
RadioamatorKrotkofalowiec pisze:
Masz broń palną? Masz flachę po Vodka Nowiczok?
Nie mam tego i tamtego - nie potrzebuję. Ojej nie wypowiadaj tego słowa "nowiczok" bo do jakiegoś "echelona" trafisz
Do tego się dokopałem:
RadioamatorKrotkofalowiec pisze:
Powiedz, co ty naprawdę potrafisz robić dobrze? Tylko węszyć i zmyślać denne komedie?
Sam nie wiem. W moim przekonaniu wszystko robię dennie, nieudolnie ale to wszystko mi wychodzi. Wiecznie jestem niezadowolony z własnych dzieł lecz wszystko zawsze mi "funguje". Może mam takie niskie oczekiwania, że trudno ich nie spełnić, po prostu nie wiem...
RadioamatorKrotkofalowiec pisze:
W was? To ilu was? Ilu was? Raz. No to trzymajta się razem HI
Miałem na myśli "nas" jako krótkofalowców. A ilu czyta to forum? Nie wiem, lecz z pewnością niewielu. Wydurniamy się raczej sami dla siebie - nie dla świata...
Ta piosenka de Burgh'a którą wkleiłeś mi nie podchodzi, wolę to. W niej (podobnie jak poprzedniej którą zaproponowałem) jest ten ukryty ładunek energii. tego nie da się powiedzieć, trzeba poczuć
Ale rozumiem, że w tamtej widzisz coś, co koresponduje z twoim własnym cierpieniem. Każdy ma swoje ścieżki, klimaty, pragnienia porażki i nadzieje. Twój syn z życiowej nadziei przeistacza się w życiową porażkę? Odniósł sukces i zapomniał o ojcu, czy też nie odnosi sukcesu, którego dla niego pragnąłeś? To smutne tematy, ale takie prawdziwe... Cierpienie jest istotą naszego życia i nie trzeba się go wstydzić. "Ludzie sukcesu" są tylko chwilowo na okładkach kolorowych czasopism. Po kilku latach tych samych ludzi w tych samych gazetach oglądamy jako pogrążonych w upadku z którego nie potrafią się podnieść. Komicy się wieszają, cudowne śpiewaczki zaćpane topią w wannie... Świat jest przykry i nie przyczyniajmy się do tego, by jeszcze bardziej taki był. Hmm łatwo powiedzieć, a sam to potrafię tylko zapodać doła sobie i innym...
Nie mam takiego zamiaru, akurat ten weekend mam wolny w całości, więc jeszcze trochę pomęczę ciebie i siebie
RadioamatorKrotkofalowiec pisze:
Odpowiedz mi jaki jest twój stosunek do słów piosenki:
Według mnie to tęsknota za czymś, co istniało tylko w naszych marzeniach a ten syn jest "ostatnią deską ratunku" przed uświadomieniem sobie beznadziei naszego istnienia. On go chce sprowadzić do siebie, przygarnąć, by poczuć "sens życia" którego obecnie już nie widzi. To jedyne dzieło którego twórcą się czuje, a które jednocześnie nie "przeminęło z wiatrem". Ale on jest tak daleko, jest już odrębnym bytem i nawet on już do niego nie należy. Jakoś tak to widzę.
RadioamatorKrotkofalowiec pisze:
Czy w naszym kraju nie należy być zawiedzionym zmartwionym i pytać:
Całe życie kochałem ten kraj
Czy faktycznie "kochałeś ten kraj", czy też jego ciemiężycieli? Jeżeli wysługiwałeś się komunistycznej bezpiece to kochałeś wyłącznie szmal, a nie "ten kraj". Ale nade wszystko bałeś się i ten lęk był silniejszy od wszelkich wyższych uczuć. Trudno, było-minęło, nikt nie jest doskonały...
RadioamatorKrotkofalowiec pisze:
Prześladuje cię to "cierpienie" Masz kompleks cierpienia. Myślisz że jak ty cierpisz, ciebie coś prześladuje, to wszyscy tak mają?
Tak, prześladuje mnie ono ponieważ cierpienie jest istotą naszego istnienia. Nawet nie cierpienie własne, ponieważ potrafię sobie z nim radzić i przyzwyczaiłem się. Prześladuje mnie cierpienie gatunku ludzkiego jako całości. I nie chodzi mi o te szkielety z obrzęklymi brzuchami w Afryce, które widziałem tylko na filmach, ale o ludzi z którymi codziennie obcuję. To temat na dłuższą i odrębną pogawędkę...
RadioamatorKrotkofalowiec pisze:
Bywało w moim życiu, że cierpiałem fizycznie i psychicznie - ale po piciu świństwa zwanego wódką. To świństwo, ta trucizna, od zawsze powodowała u mnie odruch wymiotny i ból tak fizyczny, jak i psychiczny. Dlatego unikałem tej trucizny.
Wiesz, ja mam inaczej. Alkohol nie daje mi szczęścia, ale dwie-trzy "sety" czegoś mocniejszego wytrącają mnie z codziennego "doła". Dostaję lekkiego "kopa" do działania by pomimo wszechogarniającej mnie beznadziei jednak załatwić pewne sprawy... No ale w większych dawkach niewątpliwie środek ten działa depresyjnie na oun - tak jak w książkach piszą Każdy ma swój sposób na świat, na tą paskudną wszechogarniającą nas rzeczywistość...
P.S.
Coś mi się pomyślało w temacie "cierpienia". Ono jest jak samotność, jest jakby podobne do samotności. Wszyscy tych obu zjawisk permanentnie doświadczamy lecz w dobrym tonie jest nie przyznawać się do tego. Uśmiech na twarzy i zgraja "przyjaciół" w internetowych komunikatorach - takim wypada być Ale po co i dla kogo? Dla innych ludzi mamy żyć? Po to by spełnić ich oczekiwania? Przecież to zwyczajnie głupie... Jakie oni stosują kryteria tej, rzekomo "własnej", oceny? Takie jak im telewizor czy obrazkowa prasa podyktuje...
P.S. Może zaproponuj synowi powrót do Polski, on bierze to w ogóle pod uwagę? Teraz jest już dużo lepiej niż kilka lat temu, z robotą nie ma problemu... Fakt, że zarabia się 'na początek' 2000zł, a nie 1200eur, jednak przy zachowaniu elementarnej dyscypliny finansowej można spokojnie za to wyżyć. Niech policzy ile wydaje za wynajem mieszkania i czy przypadkiem podobnie mu nie wychodzi. Gdyby mieszkał z tobą to miałby lokum za darmo, no chyba, że masz mały metraż lub nie da się z tobą wytrzymać. Przepraszam, to nie złośliwość, ja ze swoimi "starymi" nie potrafiłbym mieszkać Ale przecież tam, wynajmując jakieś metry, przebywa permanentnie z obcymi ludźmi, czy to takie fajne? Ostatnio przed kilku laty byłem trzy tygodnie na delegacji w Belgii i postanowiłem wtedy, że nigdy już się nie skażę na taki wyjazd i konieczność obcowania 24h/dobę z obcymi ludźmi. W obecnej robocie proponują mi dwutygodniowe wyjazdy do Niemiec, ale pieprzę ten szmal za cenę konieczności permanentnego przebywania w otoczeniu przypadkowej hołoty. Nie wiem co on widzi w tej Irlandii...
P.S. Ale się wygłupiłem Przeczytałem uważnej twój tekst i widzę, że ty wcale nie napisałeś, że twój syn mieszka w Irlandii Spoko, celowo nie usuwam powyższego, bo fajnie mi się napisało a z mojego głupstwa razem się pośmiejmy
P.S.2 Po prostu, jak większość ludzi, jestem niestety bardziej zainteresowany tym co sam mam do powiedzenia, niż tym co mówią inni...
Masz słuszną rację - przeczytaj ze zrozumieniem. Kiedy będziesz cytował - nie wycinaj plasterków z całości - nie wycinaj z kontekstu - proszę!
No właśnie mi się nie chce czytać tego co piszesz i to obrazuje jedną z moich wielu wad, do której przyznałem się w post scriptum poprzedniego postu... Nie potrafię słuchać ludzi tak bardzo, jak bym chciał, a cholernie lubię ich "charakteryzować". To jest złe i denerwuje mnie to w innych ludziach, a sam tak robię. Ale co do cytowania to nie do końca się zgadzam. Fakt, że czasem wycinam fragmenty po to tylko żeby usprawiedliwić mój słowotok, ale często dla tego, że właśnie do tego konkretnego zdania się odnoszę, a ty i Michał wklejacie niepotrzebnie cytaty całości wypowiedzi przedmówcy, razem z linkami do filmów, co totalnie zaśmieca waszą wypowiedź i jest zupełnie bezzasadne.
P.S. Aha i jesz coś, ty nie kumasz o co biega z tymi cytatami w postach i dla tego stosujesz ten "cyt". Klepnij 'odpowiedź" na jakikolwiek post i zobaczysz wtedy, że treść wypowiedzi przedmówcy zawarta jest pomiędzy: [quote=RadioamatorKrotkofalowiec], a [\quote] (łamane w drugą stronę, musiałem tak dać żeby nie burzyło tekstu) te znaczniki rozpoczynają i kończą cytat (taki pojawiający się na niebiesko) i możesz ich używać dowolną ilość razy. Możesz w pierwszym cytacie wyciąć całą resztę wypowiedzi, której twoja wypowiedź nie dotyczy, a potem przez "kopiuj/wklej" znów wklepać to quote=nick_cytowanego] i po cytacie zakończyć [/quote]
W nieudolny sposób usiłujesz naśladować mój styl wypowiedzi Po co to robisz, przecież wielokrotnie już ci wykazałem, że twoje twoje nauki rodem z WSW czy UB nie wytrzymują próby czasu w starciu z nowym pokoleniem
Pepe, to nie Stachu… Do Stacha U. ,SP95094KA: Stachu, napisz że to nie ty… _________________
cyt. Przesadzasz. Jakaś prawda w tym jest i ja też nie bez przyczyny pogoniłem przed laty najróżniejszych "kolegów" ale oni nie mogli mi zrobić krzywdy. Po prostu znudziło mi się to ciągłe bycie ich żywicielem, gdy w zamian oczekiwałem tylko szacunku dla mojego stylu życia, dzięki któremu miałem dość dla siebie i dla nich - by się z nimi dzielić. W zamian otrzymywałem jednak nieudolnie ukrywaną pogardę ("ale on głupi jest, że mi to daje") i zawiść ("jak mu to odebrać?!"). Zamiast naśladować, to nieudolnie drwili z "głupiego', więc im siebie odebrałem wesoły Jak widzisz jestem szczery i nie jestem martwy. Sam ci daję amunicję którą za chwilę we mnie będziesz uderzał i nie zrobisz mi krzywdy. Dobro, szczerość, prawda - to się opłaca tu i teraz. Trzeba tylko się odważyć, by się o tym przekonać...
cyt. Pomogę ci. Wiem, że trudno coś odpowiedzieć na taki tekst więc celowo go zaśmiecę. Ty wkleiłeś filmik z YT, więc mi też wolno - rozluźnijmy tematwesoły Właśnie przypominam sobie piosenki Chrisa de Burgh. Jest w nich coś fajnego, taki olbrzymi ładunek emocji którą wykonawca nie epatuje nas na scenie, czy w teledysku - on w nas wybucha... Np. posluchaj tego:
cyt. Podziwiam ludzi mających taki talent i dzielących się nim bezinteresownie ze światem. Pewnie, że wiąże się z tym sława i szmal, ale to nie jest ich celem, oni tego nie pragną i właściwie nie korzystają z tego. Takim nigdy nie odwali pod kiepełą, po prostu w swoim czasie odejdą w to, co konieczne zostawiając potomnym swoje dzieła. Jakby mieli przekonanie, że oni nie są ich twórcami, a jedynie przekazicielami dzieła Absolutu... No nie wiem jak to powiedzieć, być może coś bredzę wesoły cyt. P.S.
Lecz to nic wobec wobec talentu mojego ulubionego "świra". On potrafił zagrać na koncercie lepiej niż w wykonaniu studyjnym i nie przeszkadza nam ta wyczuwalna lekka "nerwówka" przy mikrofonie bo wiemy, że to śpiewanie jest dla niego jedynie przykrą koniecznością by zaprezentować nam fenomenalną melodię:
https://www.youtube.com/watch?v=Q1Wp2ASqyxI cyt. Piękny jest ten jego uśmiech gdy daje zespołowi znać "dobrze nam idzie chłopaki, byle tak dalej!" wesoły No, a ten perkusista to w ogóle "rozpiernicza system". Trzeba mieć olbrzymi talent nie tylko by to skomponować, ale też żeby skompletować taki zespół i tak skutecznie go poprowadzić...
Kierowałem ludźmi swego czasu i wiem jak potrafią podwładni kadzić.
cyt. Też miałem taki kilkuletni epizod w życiu, gdy powierzano mi władztwo nad pracownikami najniższego szczebla. Ja nimi nie "kierowałem", ale poznawałem ich (ich wady, talenty - wszelkie złe i dobre strony) i próbowałem wykorzystać dla dobra firmy w której pracowałem. Nie rekrutowałem ich i byłem zdany na to, co otrzymam. Tych lepiej rokujących w ogóle mnie nie przeznaczano, oni byli dla "wierchuszki". Moim niepisanym obowiązkiem było tą "zbieraninę" skłonić do wydajnej pracy. Gdy już w tym mozole udało mi się wyłowić nieoszlifowany diament, a nawet tylko odkryć w pozornym "tumanie" jakieś przydatne dla firmy talenty i zmotywować by ich użył, to zabierano mi go z dziką radością oznajmiając: "on już z tobą nie będzie pracował", a ja dostawałem kolejnego pozornego nieudacznika w którym moi "przełożeni" niczego dobrego nie widzieli. W końcu odszedłem w jednym dniu z tego bagna... Do czego zmierzam? Ja też mógłbym dużo złego powiedzieć o ludziach i świecie. Poznanie tego "łez padołu" pozbawiło mnie wszelkich złudzeń, ale nie znienawidziłem świata bo nie znienawidziłem samego siebie. Nie podoba mi się ta rzeczywistość. Potrafię się w niej skutecznie odnaleźć lecz już mi się nie chce - rzygam tym światem. Ale to są moje problemy, podobnie jak twoje zniechęcenie do rzeczywistości jest problemem twoim. Otoczeniu nadal staram się oferować to co dobre: pozytywne myśli, słowa itd, itp. Cała reszta, ten ciężki bagaż, do mnie należy. Ty natomiast chciałbyś obarczyć nas ciężarem z którym sam powinieneś się zmagać. Niby taki stary, niby taki doświadczony a rączki masz nie ubabrane pracą, bo za ciebie ją wykonywali w przeszłości inni, zastraszeni tym, że możesz na nich zakablować... Ślizgałeś się po powierzchni życia, a gdy życie powiedziało "sprawdzam" to same blotki rzucasz na stół. Może się mylę, nie wiem... cyt. P.S.2 W chwilach słabości usiłujesz stworzyć w nas poczucie winy, jak byś był jedynym cierpiącym człowiekiem na świecie, a my kopiemy leżącego. Tak nie jest Staszku. Wszyscy cierpimy, ale to ty nie chcesz brać "na klatę" własnego cierpienia i na tym polega twój naczelny problem. koniec wszystkich cytatów chyba że ponownie zaznaczę cytowany tekst!
MOJ TEKST Usiłujesz mi implikować swój świat, swój malutki kosmos. Po co te starania? aby mnie otworzyć? Ja jestem tak otwarty jak tort. Specjalnie uciekam się do tej metafory.
Po co to poufałe zwracanie się do mnie, używając zdrobnionego imienia. Gdyby to kobieta, lata temu - przed poznaniem kobiety mego życia - gdyby to kobieta się tak do mnie przymilała, ja bym to zaakceptował, z zasady jestem łatwowierny. Jednak „Staszku“ pisane przez kompletnie nie znanego mi samca? To prowakacja ma być?
Jeśli już ci do głowy przyszło epatowanie mnie Chrisem de Burgh
To posłuchaj tego: The Road To Freedom
Chodzi mi o przesłanie w tym utworze - o słowa mi chodzi przede wszystkim.
Skąd u ciebie ta obsesja? UWAGA! CYTAT W chwilach słabości usiłujesz stworzyć w nas poczucie winy, jak byś był jedynym cierpiącym człowiekiem koniec cyt.
W was? To ilu was?
Ilu was? Raz. No to trzymajta się razem HI
Skąd ta obsesja, to wciskanie mi na siłę, może nawet działanie podprogowe to ma być. Aby wygenerować we mnie poczucie winy. Poczucie cierpienia wynikające z poczucia winy. Psychiczne zepchnięcie mnie „do piekła“ z osobnikami typu Jerzy Pilch. Zaczytywałem się „pilchem“ Ale to było lata temu. Przestałem lubić postać Pilcha i jego twórczość. Choć inspirowany przez Agatę Pasent - zamierzam wrócić do „Pilszka“
Mój świat. Mój mikro kosmos, jest tak różny od twoich implikacji, że te twoje usilne wciskanie mi twoich zwidów - jak z lubością używa tego słowa niejaki chłopczyk z Podlasia. Twoje zwidy mnie zajebiście śmieszą.
Upierdoliłeś sobie i publicznie mnie tym usiłujesz obezwładnić. Upierdoliłeś sobie, jaki to ze mnie był diabeł wcielony, jak to, jako ten diabeł, innych do pikła, własnymi rękami strącałem, wciągałem. Zaprzestań tego! Wywołujesz u mnie takie ataki śmiechu, jakbym oglądał tanie komedie. Ja tanich komedii nie znoszę. Cenie jednak prawie wszystko, co stworzyła grupa, zespół Monty Pythona (Latający cyrk Monty Pythona)
Powtórzę i zapamiętaj to sobie.
Usiłujesz mnie otworzyć, jak sowiecką puszkę z zawartością „Swinnaja tuszonka“ przy pomocy zajebiście topornego, wojskowego, wykonanego w fabryce czołgów, klucza do otwierania konserw.
A ja? A ja jestem jak ten tort! I to nie koniecznie tort składający się z pokładów słodkości - o te pokłady chodzi i przysłowiowe rodzynki w tych pokładach.
Jestem prawie pewien, że po poznaniu mnie osobiście... No chyba bym przedobrzył, co by mogło spowodować u ciebie - szok poznawczy.
Jeśli wyobrażenie o mnie, powstało w twej głowie na podstawie... No właśnie! Co wygenerowało, tak fałszywy mój obraz w twej głowie? Potrafiłeś już dawno, nie znając mnie kompletnie, stwierdzać, że jesteś w stanie takich jak ja zwęszyć na odległość! Na jaką odległość? Jakim wiatrem pracujesz? - górnym - dolnym Zaliczać cię do: - śledczych - posokowców Czy tylko aportować potrafisz? Potrafiłeś bez jakichkolwiek zahamowań, wydalić z siebie, że ja to ten zapewne, co z powodu twoich kłopotów, musiała ambasada interweniować. To ma być jakiś Benny Hill Show? Łysy Jackie Wright robi głupią minę, podlatuje podekscytowany Benny Hill i klepie łysego po glacy! Takie numery są denne, ale tego się nie zapomina!
Powiedz, co ty naprawdę potrafisz robić dobrze? Tylko węszyć i zmyślać denne komedie?
Teraz, aby zmyć z asfaltu rozjechaną żabę i jej flaki - musisz zastosować, już zgrany, ale dostaniesz oklaski, musisz zastosować zgrany trick: wmówić widzom, że: - jestem chory - przeczulony No zastosuj teraz cały repertuar, wedle twej optyki, mnie pogrążający w ulubionym „waszym“ szambie. I! Uderzasz w urojone sfery rzeczywistości, które tylko w twojej świadomości istnieją. HI
A tak na poważnie. Co cię skłoniło do tego, aby mnie o trzeciej nad ranem obudzić?
Ps
Jak ci przyszedł do głowy ten motyw Irlandzki - PePe polszacki.
PS 2
Masz słuszną rację - przeczytaj ze zrozumieniem. Kiedy będziesz cytował - nie wycinaj plasterków z całości - nie wycinaj z kontekstu - proszę!
Nie epatuj mnie zwidami! Jeśli wiesz że jestem złym człowiekiem. Jeśli masz dowody na moją zbrodniczą działalność. Jeśli masz choć tylko dowody na jakąkolwiek - niezgodną z prawem ówczesnym, lub nawet obowiązującym obecnie prawem - zacytuj konkretne przestępstwa, lub wykroczenia. Ale takie które się nie przedawniły. Np ukaranie w Kolegium Do Spraw Wkroczeń - karą za przekroczenie prędkości na "Gierkówce" o trzeciej nad ranem jesienią, kiedy jechałem z Katowic na Okęcie. Lub coś w tym stylu. Sądownie nie byłem nigdy karany i miałem i mam czystą kartę. Znajdź kogoś kto wyśle Zapytanie o Karalność.
Zaprzestań zamartwiać się mną - na bank walnie ci od tego do głowy - przykro mi - choćbyś kupkę zrobił - ze mnie zbrodniarza nie zrobisz!!!
RadioamatorKrotkofalowiec pisze:
Usiłujesz mi implikować swój świat, swój malutki kosmos.
Logika nie jest Twoją najmocniejszą stroną, Stachu , przykładów na to jest wystarczająco dużo. Czy nie jest zwykłą bezczelnością z Twojej strony by w takiej sytuacji używać słowa „implikować”? Czy wiesz co ono oznacza? Czy „inputować” byłoby właściwszym słowem? Kolejne trudne słowo: „implikacja”…
RadioamatorKrotkofalowiec pisze:
Upierdoliłeś sobie i publicznie mnie tym usiłujesz obezwładnić.
Stachu, nie dziwi mnie to, że napisałeś powyższe. Przecież to jest właśnie to, co Ty robisz na forach. To Twój styl bycia, Twoja strategia… Wiara we własne zwidy i działanie w oparciu o nie…
RadioamatorKrotkofalowiec pisze:
Co wygenerowało, tak fałszywy mój obraz w twej głowie? Potrafiłeś już dawno, nie znając mnie kompletnie, stwierdzać, że jesteś w stanie takich jak ja zwęszyć na odległość!
Stachu, to kontynuacja tego o czym napisałem przed chwilą…
RadioamatorKrotkofalowiec pisze:
A tak na poważnie. Co cię skłoniło do tego, aby mnie o trzeciej nad ranem obudzić?
Tak na poważnie… BUahahaha… Czy jest na sali lekarz psychiatra? Może być nawet taki bez prawa wykonywania zawodu…
RadioamatorKrotkofalowiec pisze:
Teraz, aby zmyć z asfaltu rozjechaną żabę i jej flaki - musisz zastosować, już zgrany, ale dostaniesz oklaski, musisz zastosować zgrany trick: wmówić widzom, że: - jestem chory - przeczulony No zastosuj teraz cały repertuar, wedle twej optyki, mnie pogrążający w ulubionym „waszym“ szambie. I! Uderzasz w urojone sfery rzeczywistości, które tylko w twojej świadomości istnieją. HI
Stachu, w poprzednim cytacie można przecież coś jednak przeczytać, czy dostrzegasz dodatkową potrzebę wmawiania czytelnikom forum, o przepraszam, napisałeś widzom, wmawiania czegokolwiek? Biorąc pod uwagę powyższe, czy jesteś Stachu pewien, że to właśnie użytkownik forum mający nick pepe „Uderza w urojone sfery rzeczywistości, które tylko w jego świadomości istnieją”?
p.s.
RadioamatorKrotkofalowiec pisze:
Cenie jednak prawie wszystko, co stworzyła grupa, zespół Monty Pythona (Latający cyrk Monty Pythona)
Stachu, nie bardzo udaje mi się uwierzyć w to, co napisałeś… To, że cenisz prawie wszystko Monty Pythona… Wiesz, implikacja to takie słowo ze szkół wyższych , a Ty nie bardzo je rozumiesz. https://pl.wikipedia.org/wiki/Implikacja
Stachu, nie bardzo udaje mi się uwierzyć w to, co napisałeś…
No widzisz, ty to przeczytałeś w całości, a ja tylko fragmentarycznie żeby mieć pretekst do własnego słowotoku... Ale mnie się już nawet fajnych książek nie chce czytać, a co dopiero dyrdymały Staszka... Co do fajnych książek, znasz to? https://drive.google.com/open?id=1cdxISpmZaQIWwC-8UfDuNOzTBJpIbdcD
Właśnie mi się przypomniało. Rzecz jest absolutnie wybitna - jedna z najlepszych książek jakie czytałem. Tylko nie wiem jakie wydanie jest w tym PDF-ie bo były dwa. Jedno zawierało kompilację z powieścią "Piąty etap", a drugie nie. To skompilowane było lepsze. Wydaje mi się, że to jest wydanie odrębne, więc najpierw należałoby przeczytać "Piąty etap":
Nic nie stracisz bo to taka literatura, że boisz się zobaczyć ostatnią stronę. Nie jakiś debilny King ze swoimi sześćset stronicowymi cegłami bez treści. Tutaj często jedno zdanie niesie w sobie tak olbrzymi ładunek treści jak całe dzieło jakiegoś powszechnie uwielbianego grafomana. Zresztą, co ci będę gadał - zacznij czytać to zobaczysz, że się nie oderwiesz... Ten facet pisze o tym, co przeżył. Nie ma tu krzty ściemy czy jakiegoś frajerskiego pieprzenia. On znał wartość słowa i nie nadużywał go. Oczywiście pisze "literacko" (przecież to powieść, nie jakiś dziennik) ale oszczędnie w formie. Jest tam trochę takich "rusycyzmów" bo uczył się języka polskiego jako dorosły człowiek.
P.S. To nie był zwykły "zapluty karzeł reakcji". Gdyby takiego typa Staszek zdekonspirował to nie gadałby tu dziś z nami na tym forum ale z ośmiotysięczną emeryturą popijał szampana z Dukaczewskim A przy okazji, Staszku jaki był twój największy sukces jako kapusia? No może wykryłeś jakąś "bibułę" u licealistów, albo odkryłeś co jedna kuma drugiej kumie w sklepie mięsnym przekazała pod ladą? A może coś więcej i ciekawiej się działo, proszę opowiedz nam o tym. Chyba już wolno, chyba tajemnica cię już nie obowiązuje?
P.S.2
Coś mi się przypomniało. Było niedawno tak, że coś Stachu tu bajdurzył w klimacie "jak to było dobrze za komuny", a ja pisałem coś w rodzaju "nie dajcie się oszukać, on kłamie". Jeżeli chcesz wiedzieć czym była "władza radziecka" to właśnie od Sergiusza Piaseckiego się tego dowiesz.
Stachu, nie bardzo udaje mi się uwierzyć w to, co napisałeś…
Nic nowego pod słońcem, kto normalny by mu w cokolwiek wierzył... Ale Staszek już jest dętka na ten weekend. Za wcześnie go wypompowałem. Ech, a jeszcze w nocy się bał, że ja zbyt prędko odpadnę... Może jednak czasem powinien spróbować tego tak znienawidzonego przez siebie alkoholu? Staszku, jeżeli to czytasz, skocz do osiedlaka (gs-u, czy jak go tam nazywacie) po pół litra i zażyj. Zobaczysz, że ci się polepszy, pepe ci to gwarantuje, a czy on kiedykolwiek cię okłamał?
P.S. Oczywiście nie wszystko na raz zażyj! (ty taki abstynent to pewnie nie wiesz jak się dawkuje). Pięćdziesiąt mililitrów sobie zażyj na początek.