Skrzynka antenowa - prawidłowo wykonana
    RadioamatorKrotkofalowiec pisze:

    Nie!
    Nie uciekaj do swej norki, do swej niszy.


Nie mam takiego zamiaru, akurat ten weekend mam wolny w całości, więc jeszcze trochę pomęczę ciebie i siebie jęzor

    RadioamatorKrotkofalowiec pisze:


    Odpowiedz mi jaki jest twój stosunek do słów piosenki:


Według mnie to tęsknota za czymś, co istniało tylko w naszych marzeniach a ten syn jest "ostatnią deską ratunku"
przed uświadomieniem sobie beznadziei naszego istnienia. On go chce sprowadzić do siebie, przygarnąć, by poczuć
"sens życia" którego obecnie już nie widzi. To jedyne dzieło którego twórcą się czuje, a które jednocześnie nie
"przeminęło z wiatrem". Ale on jest tak daleko, jest już odrębnym bytem i nawet on już do niego nie należy.
Jakoś tak to widzę.


    RadioamatorKrotkofalowiec pisze:


    Czy w naszym kraju nie należy być zawiedzionym zmartwionym i pytać:

    Całe życie kochałem ten kraj


Czy faktycznie "kochałeś ten kraj", czy też jego ciemiężycieli? Jeżeli wysługiwałeś się komunistycznej bezpiece
to kochałeś wyłącznie szmal, a nie "ten kraj". Ale nade wszystko bałeś się i ten lęk był silniejszy od wszelkich wyższych uczuć.
Trudno, było-minęło, nikt nie jest doskonały...

    RadioamatorKrotkofalowiec pisze:


    Prześladuje cię to "cierpienie" Masz kompleks cierpienia.
    Myślisz że jak ty cierpisz, ciebie coś prześladuje, to wszyscy tak mają?


Tak, prześladuje mnie ono ponieważ cierpienie jest istotą naszego istnienia. Nawet nie cierpienie własne,
ponieważ potrafię sobie z nim radzić i przyzwyczaiłem się. Prześladuje mnie cierpienie gatunku ludzkiego jako całości.
I nie chodzi mi o te szkielety z obrzęklymi brzuchami w Afryce, które widziałem tylko na filmach, ale o ludzi z którymi
codziennie obcuję. To temat na dłuższą i odrębną pogawędkę...

    RadioamatorKrotkofalowiec pisze:


    Bywało w moim życiu, że cierpiałem fizycznie i psychicznie - ale po piciu świństwa zwanego wódką.
    To świństwo, ta trucizna, od zawsze powodowała u mnie odruch wymiotny i ból tak fizyczny, jak i psychiczny.
    Dlatego unikałem tej trucizny.


Wiesz, ja mam inaczej. Alkohol nie daje mi szczęścia, ale dwie-trzy "sety" czegoś mocniejszego wytrącają mnie
z codziennego "doła". Dostaję lekkiego "kopa" do działania by pomimo wszechogarniającej mnie beznadziei jednak
załatwić pewne sprawy... No ale w większych dawkach niewątpliwie środek ten działa depresyjnie na oun - tak
jak w książkach piszą wesoły Każdy ma swój sposób na świat, na tą paskudną wszechogarniającą nas rzeczywistość...

P.S.

Coś mi się pomyślało w temacie "cierpienia". Ono jest jak samotność, jest jakby podobne do samotności.
Wszyscy tych obu zjawisk permanentnie doświadczamy lecz w dobrym tonie jest nie przyznawać się do tego.
Uśmiech na twarzy i zgraja "przyjaciół" w internetowych komunikatorach - takim wypada być wesoły Ale po co
i dla kogo? Dla innych ludzi mamy żyć? Po to by spełnić ich oczekiwania? Przecież to zwyczajnie głupie...
Jakie oni stosują kryteria tej, rzekomo "własnej", oceny? Takie jak im telewizor czy obrazkowa prasa podyktuje...

P.S. Może zaproponuj synowi powrót do Polski, on bierze to w ogóle pod uwagę? Teraz jest już dużo lepiej niż
kilka lat temu, z robotą nie ma problemu... Fakt, że zarabia się 'na początek' 2000zł, a nie 1200eur, jednak
przy zachowaniu elementarnej dyscypliny finansowej można spokojnie za to wyżyć. Niech policzy ile wydaje za
wynajem mieszkania i czy przypadkiem podobnie mu nie wychodzi. Gdyby mieszkał z tobą to miałby lokum za darmo,
no chyba, że masz mały metraż lub nie da się z tobą wytrzymać. Przepraszam, to nie złośliwość, ja ze swoimi "starymi"
nie potrafiłbym mieszkać wesoły Ale przecież tam, wynajmując jakieś metry, przebywa permanentnie z obcymi ludźmi, czy
to takie fajne? Ostatnio przed kilku laty byłem trzy tygodnie na delegacji w Belgii i postanowiłem wtedy, że nigdy
już się nie skażę na taki wyjazd i konieczność obcowania 24h/dobę z obcymi ludźmi. W obecnej robocie proponują mi
dwutygodniowe wyjazdy do Niemiec, ale pieprzę ten szmal za cenę konieczności permanentnego przebywania w otoczeniu
przypadkowej hołoty. Nie wiem co on widzi w tej Irlandii...

P.S. Ale się wygłupiłem wesoły Przeczytałem uważnej twój tekst i widzę, że ty wcale nie napisałeś, że twój syn mieszka
w Irlandii wesoły Spoko, celowo nie usuwam powyższego, bo fajnie mi się napisało a z mojego głupstwa razem się pośmiejmy wesoły

P.S.2
Po prostu, jak większość ludzi, jestem niestety bardziej zainteresowany tym co sam mam do powiedzenia, niż tym co mówią inni...


  PRZEJDŹ NA FORUM