Grupa: Użytkownik
Posty: 841 #2578460 Od: 2017-9-10
Ilość edycji wpisu: 5 |
Nigdy nie kumałem wędkarzy. W dzieciństwie kilka razy coś próbowałem łowić na kij z żyłką, spławikiem i haczykiem "od ruskich" (takie "zestawy" sprzedawali za grosze we wczesnych latach dziewięćdziesiątych) ale mnie to nie zajarało. Do dziś pamiętam jakąś złowioną rybkę (chyba płoć, czy coś w tym guście) której haczyk przeszedł koło oka i nie wiedziałem jak mam to wyciągnąć, żeby jej nadmiernie nie męczyć... Wiem, że wielu ludzi odpoczywa przy wędkowaniu, ale to wybitnie nie moje klimaty. Raczej wolałem fajną książkę na odpoczynek. O Piaseckim już pisałem, a przypomniał mi się właśnie Waldemar Łysiak. Znasz "Dobrego"? Ja to czytałem chyba z piętnaście razy, ta rzecz nie potrafiła mi się znudzić. Albo "Kielich", lub "Ostatnia kohorta". On ma te zakończenia do d**y (jakby był zmęczony pisaniem własnej powieści), lecz poza tym czyta się na prawdę świetnie. Polecam zamiast łowienia. P.S.
Aha, a zamiast "nęcenia" polecam myślenie. To też nie boli, też zajmuje czas, a przy okazji można się wielu problemów własnych pozbyć (lub do nich nie dopuścić) poddając się temu hobby.
|