Spoko. Ja jestem zwykłym, prostym bimbrownikiem. Jak wcześniej zaznaczyłem najważniejszą wartość stanowią dla mnie stany ducha i umysłu osiągane po spożyciu, a nie walory smakowe, czy też jakieś "prestiżowe" (metodyka doskonalenia destylatu itp.), więc nawet nie próbuję odnieść się do reszty twojej wypowiedzi. Cóż, niech każdy pędzi jak chce i co chce, byle na zdrowie
Jak wcześniej zaznaczyłem najważniejszą wartość stanowią dla mnie stany ducha i umysłu osiągane po spożyciu
W takim razie zdecydowanie polecam dodanie na etapie destylacji bylicy piołun..
Jedyny "bajer" jaki w przeszłości stosowałem to zakwaszanie "1410" kwaskiem cytrynowym. Od dłuższego czasu już tego nie robię i mam wrażenie, że nieznacznie pogorszył się smak destylatu. To zakwaszenie zacieru powodowało, że on troszkę szybciej się klarował i chyba miał też mniej niepożądanych składników. Dzięki za tą wskazówkę dotyczącą piołunu, ale ja raczej preferuję inne dodatki. No na przykład lubię podczas spożycia otworzyć na przypadkowej stronie jakąś książkę którą już czytałem i uznałem za wartościową. Ostatnio stosuję w ten sposób "Aforyzmy o mądrości życia" Artura Schopenhauera. Bardzo dobrze też mi się zawsze "wertowało" po spożyciu różne dzieła Waldemara Łysiaka albo Sergiusza Piaseckiego. Często mam w takich chwilach wrażenie, że jakby "łapię kontakt" z autorem, nie wiem jak to powiedzieć... To oczywiście nie może być chłam, tylko szczerze napisany tekst. Nie ważne...
Na zdjęciach tego nie widać ale multimetr V560 prod. MeraTronik wskazuje temperaturę destylowanej cieczy. Do gara, poza chłodnicą, wpięta jest sonda temperaturowa. Wtedy nie były tak powszechne jak dziś bateryjne "szpikulcowe" termometry, więc jakoś trzeba było sobie radzić... Na pierwszym zdjęciu przedstawiona jest próba praktycznego określenia koniecznej do skroplenia par długości chłodnicy. Owijałem rurkę chusteczkami polewanymi zimną wodą.
Ponieważ temat został odświerzony, a w przeszlości aktywnie w nim uczestniczyłem, postanowiłem przesłać coś aktualnego i nieco ożywiającego drętwotę dysputy na tym forum Właśnie produkuję mój szatański eliksir, o którym niegdyś tu wspomniałem, i nagrałem krótki filmik z procesu:
To jest stan po wstępnym ustabilizowaniu procesu, to co widać w "zlewce" jest na razie całością wypędzonego materiału. Zakończę na dwu litrach. Usunę ten post i filmik przed końcem weekendu, bo to trochę zbyt prywatne żeby dłużej udostępniać. Po prostu chcę troszkę ożywić i uautentycznić dyskusję na tym forum. Pędzę tak późno, bo po powrocie z drugiej zmiany, ale to przecież "księżycówka", więc pasuje ta pora
Piotr
P.S. Cholera, przepraszam za to niewłaściwe obrócenie aparatu - tak mi lepiej "łapało" kadr i myślałem, że jakoś się to automatycznie obróci do pionu Nagrałem jeszcze jeden, już właściwie "obrócony":
Ponieważ temat został odświerzony, a w przeszlości aktywnie w nim uczestniczyłem, postanowiłem przesłać coś aktualnego i nieco ożywiającego drętwotę dysputy na tym forum Właśnie produkuję mój szatański eliksir, o którym niegdyś tu wspomniałem, i nagrałem krótki filmik z procesu:
To jest stan po wstępnym ustabilizowaniu procesu, to co widać w "zlewce" jest na razie całością wypędzonego materiału. Zakończę na dwu litrach. Usunę ten post i filmik przed końcem weekendu, bo to trochę zbyt prywatne żeby dłużej udostępniać. Po prostu chcę troszkę ożywić i uautentycznić dyskusję na tym forum. Pędzę tak późno, bo po powrocie z drugiej zmiany, ale to przecież "księżycówka", więc pasuje ta pora ,)
Piotr
P.S. Cholera, przepraszam za to niewłaściwe obrócenie aparatu - tak mi lepiej "łapało" kadr i myślałem, że jakoś się to automatycznie obróci do pionu Nagrałem jeszcze jeden, już właściwie "obrócony":
P.S.2 Skoro post jest tymczasowy i dotyczy taki "transcendentnych" zjawisk to okraszę go jeszcze utworem jednego z moich ulubionych wykonawców
Tak pomyślałem - na czym polega wyjątkowość takich dzieł? Moim zdaniem w nich jest jakby "tchnienie" Stwórcy. Nie mamy tu do czynienia z użyciem wyłącznie środków z tego świata, ale jakby za ich pośrednictwem jest nam dostarczany przekaz cierpiącej duszy człowieka. No nie wiem jak to powiedzieć, nie ważne...
P.S. Jeszcze coś napiszę. W każdym z nas jest jakaś cząstka "absolutu" i nie musimy w każdym życiowym problemie odwoływać się do Boga, licząc iż załatwi go za nas. Powinniśmy korzystać z posiadanych darów, a ich ogrom nas niejednokrotnie zadziwi. Często ludziom się wydaje, że nie mają żadnych talentów, bo nie potrafią się realizować na płaszczyźnie, która sami sobie wyznaczyli do odniesienia sukcesu. Powinni wtedy poznać samego siebie - swój naczelny talent i z jego użyciem tworzyć otaczającą rzeczywistość. Po prostu - by być sobą poznaj siebie i się do siebie przyznaj. Nie ważne...
P.S.2 Wiecie, co mnie najbardziej przeraża w świecie - powiem wam. To, iż znając ogrom własnej głupoty spotykam permanentnie ludzi głupszych ode mnie. Chciałbym być najgłupszym z Bożych stworzeń, a niestety nie jestem. Dołuje mnie to, nie ważne...