Co się stało 12/13 grudnia 1981 roku pomiędzy północą a 7 rano Oj działo się, działo.
Od północy byliśmy na polowaniu. Idealna pogoda
Co się stało 12/13 grudnia 1981 roku pomiędzy północą a 7 rano
Oj działo się, działo.
Od północy byliśmy na polowaniu. Idealna pogoda była tego 12/13 grudnia 1981 roku.
Sporo śniegu, pełnia księżyca, spory mróz
Zespół mały, ale zgrany.
Naganiacz i dwóch strzelców - gunnerów.
Artyleria - każdy strzelbę kal 12 shotgun. I każdy karabin myśliwski, sztucer - kaliber
7,62 x 54 mm R
Oraz sztucer kaliber 8 x 64 mm
Strzelcy ustawiali się na wyznaczonych stanowiskach. Naganiacz zaczynał akcję o dokładnie wyznaczonej godzinie. Z broni śrutowej strzelało się do zajęcy.
Pokot był spory:
15 zajęcy
1 koziołek, który nie zrzucił jesienią rogów
1 dzik - odyniec.
Każdy strzelił po dwa koguty bażantów z podchodu.
Dokupilim w zaprzyjaźnionej masarni boczku wieprzowego i z koziołka oraz dzika były
wspaniałe kiełbasy.
W firmie kombinowali - skąd ty masz takie zajebiste wędliny.
Zaprosiłem paru godnych zaufania na pasztet z zająca i rosół z bażanta. Byli w siódmym niebie.
Matka mnie poleciła, abym zaniósł jednego zająca siostrom zakonnym w naszym małym klasztorku.
Zaniosłem tego zająca, siostry go wywiesiły na mróz aby skruszał i jakaś świnia zająca siostrom ukradła. No to im zaniosłem może ze trzy kilogramy wędlin swojskiej roboty.
Prosiłem aby tych wędlin za okno nie wieszały.


  PRZEJDŹ NA FORUM