W jaki sposób bezmyślność urzędników tworzyła "rodzeństwa"
Po II wojnie władzy ludowej bardzo zależało na tym, żeby urzędnicy nie byli zbyt inteligentni, wiadomo, gląbem bez wyobraźni łatwiej kierować, nie wpadnie on na żaden pomysł który władzy mógłby zaszkodzić. Zwykle taki urzędnik nie wpadał na żadny pomysł i wykazywał minimum inicjatywy, dokładnie tak jak władza od urzędnika oczekiwała.

Przeczytał więc urzędnik w socjalistycznej prasie, że do Wrocławia właśnie przewieziono aresztowanego tydzień wcześniej "wroga ludu", oskarżonego o to że usiłował przemocą usunąć ustanowione organa władzy zwierzchniej Narodu, zagarnąć ich władze i zmienić demokratyczny ustrój Państwa Polskiego, przez to, że był czynnym członkiem bandy .

I miał urzędnik gotowe dane do wpisania w akty urodzenia kilku podrzutków. To że nie były owe podrzutki spokrewnione nie miało żadnego znaczenia, że pojawiły się w różnym czasie też nie. Urzędnik zwolniony z obowiązku myślenia powielił przeczytane imię i nazwisko do kilku wyprodukowanych aktów urodzenia i tak utworzył "rodzeństwo" któremu całe życie wydawało się że są rodzeństwem. Odczuwali potrzebę posiadania rodziny więc zaakceptowali się jako rodzeństwo i nawet uwierzyli że nim są.

Jak wpłynęło na ich psychikę kiedy prawda wyszła na jaw?
Oczywiście, jak się domyślacie, rany na psychice pozostały na zawsze.


  PRZEJDŹ NA FORUM